Z życia ukradłam godzinę
na spowiedź o piątej nad ranem
Chciałam i miałam nadzieję
dokopać sobie od zawsze
Przez palce widzieć bić językiem pianę
gorzko i słodko truć moje trwanie
W słowach strasznie blado i słabo
wypadam sama przed sobą
Bezradność ma mnie w garści
co mogę na to poradzić
Dobry Boże, podaj mi rękę